Urzędnicy jeżdżą, a my za to płacimy

Firmy, jakie mają w swojej ofercie wynajem samochodów cieszą się wielkim uznaniem… urzędników. Ci w ramach delegacji i wygody wynajmują samochody z wypożyczalni i w ten sposób poruszają się po całym kraju. Płaci za to oczywiście budżet państwa, czyli my naszymi podatkami. To wybitnie irytujące, bo to ewidentny brak poszanowania dla publicznych finansów. Niestety nikt z tym nic nie robi, bo sami urzędnicy sobie takich przywilejów nie chcą zabierać. Firmy, które wynajem samochodów oferują nie chcą mówić, ile zarabiają roczne na urzędnikach. Przyglądając się jednak cenom związanym z pożyczaniem samochodu istnieje obawa, że są to miliony złotych w skali roku. Dotyczy to zarówno urzędników wysokiego, jak i niższego szczebla.Chciałoby się, by rządząca Platforma Obywatelska przyjrzała się temu problemowi. Pamiętamy, że premier Donald Tusk obiecywał nam anie państwo, ale póki co oszczędności pochodzą ze wstrzymania podwyżek w budżetówce, między innymi nauczycielom. Gdzie te wszystkie obietnice wyborcze? Wiele można na ten temat dyskutować, teraz jednak istotnym problemem jest sam wynajem samochodów. Kto pozwala urzędnikom na marnotrawienie publicznych pieniędzy na takie praktyki? Kilkakrotnie widzieliśmy przedstawicieli Urzędu Miejskiego z miejscowości, w jakiej mieszkamy, którzy „rozbijali” się samochodami pochodzącymi od wypożyczalni. Ile na to miasto straciło pieniędzy? Prawdopodobnie dużo więcej, niźli korzyści. Bo jakie korzyści może mieć urzędnik z pożyczenia samochodu? Tutaj wspominany wynajem samochodów ma znaczenie tylko z punktu widzenia wygody i chęci życia w luksusie.